VW T3 do Grecji - Saloniki

No cóż, muszę przyznać, że upłynęło bardzo dużo czasu od naszego wyjazdu do tego wspaniałego kraju, jakim jest Grecja i szczerze: sporo mi już umknęło z pamięci. Postaram się jednak przytoczyć to co najważniejsze, aby zamknąć temat tego wyjazdu. Bardzo udanego, ale jednocześnie wyjazdu, który sporo nas nauczył.

Camping Kouyoni

W poprzednim wpisie napisałam, że w sezonie na wybrzeżu greckim nie znajdziecie spokojnego i kameralnego campingu. Jednak camping Kouyoni w porównaniu z campingiem Paradiso pod tym względem wypada o wiele lepiej. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale sam camping wydaje się być mniej zatłoczony i gwarny, miejsca są nieco przytulniejsze, bardziej zielone i dające nieco więcej prywatności i w ogóle jest jakiś taki… fajniejszy :D. Sanitariaty może nie zachwycają, ale odnoszę wrażenie, że w Grecji słowo „czystość” nabiera nowego wymiaru. W końcu po co się starać, jeśli w sezonie obiekt i tak będzie pękać w szwach? Na terenie campingu znajduje się natomiast dosyć przyjemny basen z osobnym brodzikiem, bar, tawerna i zejście do plaży, która jest bardzo wąska i gwałtownie opada do morza. Mimo wszystko jednak obiekt nie jest tak tłoczny i nawet daje możliwość wyciszenia się.

Wybór padł na ten camping z tego powodu, że niedaleko zatrzymała się reszta naszej rodziny, z którą mieliśmy się spotkać. Na miejsce dotarliśmy późnym popołudniem.Grecja camping Koyuoni Szybka kąpiel w morzu, rozbicie obozu i prysznic. W między czasie dotarła moja ciotka z rodziną. Wieczór spędziliśmy w campingowej tawernie. Franek nareszcie miał towarzystwo do zabawy w postaci kuzynostwa, a my mogliśmy się trochę rozerwać. Późniejszym wieczorem dojechała jeszcze moja kuzynka, która zrobiła nam niespodziankę przywożąc mojego brata i jego dziewczynę, którzy mieli dołączyć do nas dopiero następnego dnia w Salonikach. W tak licznym gronie, przy winie i greckim jedzeniu (które co prawda nie było zbyt wyszukane) spędziliśmy świetny wieczór, oraz kolejny dzień na plaży.

Grecja i to, co w niej najlepsze

W sumie to planowałam, że następnego dnia pojedziemy do Saloników, jednak rzeczywistość oczywiście zweryfikowała moje plany. Wyszło na jaw, że pękła łapa alternatora w naszym busie i niestety Bartek z moim bratem ruszyli na poszukiwanie warsztatu, który podjąłby się zespawania problematycznej części. W końcu, w jednym z kolejnych warsztatów, w którym wykręcono się brakiem czasu, zapytali, czy mogą sami dokonać naprawy. Użyczono im miejsca i narzędzi i nie wzięto za to ani grosza. Jednak na camping wrócili późnym popołudniem i powiedzieli, że nie ma opcji, nigdzie dalej nie jadą. Chcą się wykąpać w morzu i coś zjeść. Byłam w stanie to zrozumieć i musiałam ulec. Co prawda przepadły nam pieniądze za jeden nocleg w Salonikach, ale mówi się trudno, żyje się dalej. Tak więc w sielankowej atmosferze, przy frappe, greckich przekąskach, winie i przy szumie fal spędziliśmy kolejny sielankowy dzień. I to jest chyba w Grecji najlepsze!

Jaskinia Petralona

Następnego dnia wyjechaliśmy wraz z moim bratem i jego dziewczyną do Saloników. Tamci chcieli jeszcze po drodze zobaczyć wrak statku, który leżał niedaleko brzegu, przy jakiejś plaży i popływać w morzu. Mnie jednak zależało na zwiedzeniu Saloników, a następnego dnia musieliśmy już wyruszyć w drogę powrotną. Dlatego tym razem to ja tupnęłam nóżką, powiedziałam, że nie ma mowy, po drodze zwiedzamy jaskinię Petralona i potem prosto do Saloników. Widzieli, że nie ma sensu się spierać. Jaskinia nie rozczarowała nas. Mieliśmy niewielkie problemy z trafieniem do atrakcji – kochany GPS. W końcu jednak znaleźliśmy duży parking, z którego regularnie odjeżdżały autobusy zawożące turystów pod jaskinię. Sama jaskinia robi ogromne wrażenie i jest naprawdę piękna. Obowiązuje w niej jednak zakaz fotografowania. Niestety obecnie jest zamknięta, a ponowne otwarcie jest planowane nie wcześniej niż na 2022 rok.

i Saloniki

Hagia Sophia SalonikiA Saloniki niestety zobaczyliśmy pobieżnie. Dotarliśmy późnym popołudniem, a większość atrakcji była otwarta do 20:00. Mnie zależało na zobaczeniu Hagia Sophia. Szczerze mówiąc, to wyobrażałam sobie, że świątynia będzie bardziej okazała. Warte zobaczenia były jedynie malowidła na sklepieniu. No i niestety znów zakaz robienia zdjęć. Później jeszcze szybka „przebieżka” po mieście, obejrzenie z daleka Białej Wieży, pocałowanie kilku klamek innych zamkniętych obiektów i w sumie tyle. Na obiad chciałam się wybrać do knajpy polecanej w przewodniku. Ta jednak była nieczynna. Dlatego usiedliśmy po prostu tam, gdzie było najwięcej ludzi. Taka metoda przy wyborze restauracji sprawdza się najlepiej. I nie rozczarowaliśmy się, bo jedzenie było bardzo dobre.

 

VW T3 Grecja SalonikiNa drugi dzień musieliśmy już wyjeżdżać. Jednak ja z moją drugą połówką postanowiliśmy, że jeszcze przed południem wypuścimy się w miasto, żeby chociaż jeszcze trochę zasmakować Saloników, które szczerze nam się spodobały. Ja wiem, że miasto przy trzydziestokilkustopniowym upale może nie wydawać się atrakcyjne i pewnie po kilku dniach mielibyśmy dość, jednak żałuję, że byliśmy tam tylko niecałą dobę. 🙁 Tym bardziej, że niestety dniem naszego wyjazdu był wtorek, a tego dnia większość atrakcji turystycznych w Salonikach jest zamknięta. Więc znowu pocałowaliśmy klamkę Rotundy. Nie było jednak tak źle, bo zobaczyliśmy trochę ruin i łuk Galeriusza, robiący naprawdę spore wrażenie.

 

Grecja Saloniki RotundaNa tym skończyła się nasza krótka przygoda z Grecją. Trzeba było wracać. Pożegnaliśmy się z moim bratem i obraliśmy kierunek na Macedonię.

Jeśli chcesz dowiedzieć się jakie ciekawe przygody spotykały nas od początku naszej wyprawy, oraz poznać miejsca, w których warto się zatrzymać (i te, które należy omijać) jadąc do Grecji, przeczytaj koniecznie o pierwszym etapie naszej wyprawy! Wyprawa VW T3 do Grecji – Węgry.

 

Anna
Wstań, idź i zrób, a będzie zrobione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *