Należy zacząć od tego, że z powodów technicznych nasz wyjazd opóźnił się o pięć dni. Tym samym skrócił się czas naszych wakacji. I tutaj zbawiennym okazało się to, że poza apartamentem w Salonikach nie zarezerwowaliśmy żadnych noclegów. Uniknęliśmy w ten sposób kołomyi z przekładaniem rezerwacji.

Wyprawa VW T3 do Grecji – początek.

Widok Tatr z busa
Tatry

Wyjechaliśmy w sobotę około piątej nad ranem z zamiarem dotarcia do Hajdúszoboszló. Oznaczało to 700 kilometrów do zrobienia w jeden dzień. Wkrótce okazało się, że przy zawrotnej prędkości 80 km/h, którą osiągaliśmy, jest to spory wyczyn. Co prawda większość trasy przebiegała poza autostradami, więc i tak nie dało się szybciej jechać, ale zderzenie z rzeczywistością było brutalne, a zakup pięciobiegowej skrzyni do naszej T3-ki przed następnymi wakacjami okazał się priorytetem. Jak się z resztą okazało, słusznie.
Pierwsze problemy techniczne napotkaliśmy jeszcze w Polsce. Grzał nam się silnik, ale na szczęście okazało się, że po prostu brakuje płynu chłodniczego, a jakoś przed wyjazdem nikt nie pomyślał żeby go uzupełnić.
Nasza trasa przebiegała przez Zakopiankę i Tatry na Słowację. Rankiem przywitały nas więc piękne widoki tatrzańskich szczytów.

Słowacja

VW T3 na stacji benzynowej na Słowacji
Stacja benzynowa na Słowacji

Po przejechaniu granicy przypomnieliśmy sobie o winietach. Wystarczył rzut oka w internet i chwila aby wypełnić formularz w języku polskim na stronie internetowej słowackiego operatora https://eznamka.sk/pl i już po problemie. W tym wypadku wystarczyło podać numer rejestracyjny pojazdu. Nie trzeba było posiadać żadnej winiety, czy to w formie papierowej, czy elektronicznej. Przy kontroli jest sprawdzane, czy pojazd o podanym numerze rejestracyjnym widnieje w systemie. Ponieważ mieliśmy przejeżdżać przez Słowację również w drodze powrotnej, zdecydowaliśmy się na zakup winiety na okres 30 dni (€14), co wychodziło taniej, niż dwukrotny zakup winiety dziesięciodniowej (€10).
Na Słowacji, aby nie tracić czasu, na posiłek zatrzymaliśmy się na przyautostradowej stacji benzynowej, gdzie w altance na parkingu zjedliśmy coś na kształt obiadu. Oczywiście prowiant własny. W końcu wakacje miały być budżetowe i przynajmniej pierwszego dnia chcieliśmy się tego trzymać.

Węgry

Na Węgrzech z winietą już tak kolorowo nie było. Na granicy trzeba było odstać swoje w kolejce w obskurnej budce, ale na szczęście można było za jednym zamachem wymienić pieniądze i kupić winietę.
Na Węgrzech upał zaczął dawać się nam we znaki. Odpaliliśmy naszą klimatyzację. Była to klimatyzacja pokojowa, która swoje kosztowała, zarówno czasu, pieniędzy jak i nerwów, ale bez której nie wyobrażaliśmy sobie podróży w sezonie letnim do Grecji. Dlaczego wybraliśmy takie rozwiązanie możecie przeczytać tutaj.
Przez kilka godzin męczyliśmy się okrutnie. Na zewnątrz panował chyba upał 40 stopni, a w aucie było jeszcze cieplej. Problem polegał na tym, że deska rozdzielcza w T3-jce to nic innego niż blacha pomalowana na czarno, która się nagrzewała i grzała jak piec. Nasza klimatyzacja po prostu nie dawała rady. Pot lał się z nas strumieniami, a przecież jechało z nami dziecko. W końcu zdecydowaliśmy się na wyłączenie klimatyzacji i odsunięcie szyb, bo pomimo, że wpadał gorąc, to chociaż był ruch powietrza i przyniosło nam to niewielką ulgę. Przez resztę wakacji klimatyzację odpalaliśmy tylko na postojach. Ale fakt faktem, przez całą resztę wakacji upał nie umordował nas tak jak na Węgrzech.

Hungarospa Thermal Camping

Około godziny 17:00 dotarliśmy na camping Hungarospa Thermal Camping przy kompleksie basenowym w Hajdúszoboszló. Dla gości zatrzymujących się na campingu wejście na baseny jest darmowe. Dodatkową opłatę należy uiścić przy wejściu do Aquaparku i Aqua-palace. Jednak darmowe baseny, w tym baseny lecznicze są wystarczającą atrakcją.                                                                                                                  Sam camping okazał się nie być godnym polecenia. Wielki, zatłoczony, ciasny i brudny. Przepełniony polskimi rodzinami uciśniętymi ciasno na małych miejscach. Telewizory w przyczepach, brudne i obskurne sanitariaty, kabiny prysznicowe z zasłonkami i kupa rozmazana na podłodze w toaletach, to tyle ile zapamiętaliśmy. No ale ponieważ zatrzymaliśmy się na jedną noc, nie przejmowaliśmy się tym specjalnie. Cena za nocleg liczona za przyczepę campingową z przyłączem do prądu i wody i dwie osoby dorosłe (dzieci do 4 lat gratis) wyniosła około €33.

basen w Hajduszoboszlo
Baseny Hajduszoboszlo

Zanim rozbiliśmy obóz i wybraliśmy się na baseny była już 18:00 i zostały nam tylko dwie godziny na uciechy w parku. Jednak po całym dniu kiszenia się w upale było nam to potrzebne. Zwłaszcza mały miał frajdę, a należała mu się nagroda po tym jak dzielnie zniósł trudy całodniowej jazdy bez klimatyzacji. Z resztą myślę, że dzięki tym basenom na koniec dnia uniknęliśmy udaru cieplnego.
Same baseny są godne polecenia, ale jest to atrakcja najwyżej na dwa do czterech dni.

Następnego dnia po śniadaniu zrobiliśmy zakupy i udaliśmy się w drogę do miasteczka Carta w Rumuni. Przed nami do pokonania było nieco ponad 400 kilometrów.

Anna
Wstań, idź i zrób, a będzie zrobione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *