miasto Kos

Jak to się stało, że zamiast w planowanej od niemal roku Chorwacji wylądowaliśmy na greckiej wyspie Kos, oraz o tym jak wiele pecha spotkało nas zanim tam dotarliśmy, możecie przeczytać w naszym poprzednim wpisie Nieplanowane wakacje last second. Szczerze polecam i zapewniam, że was nie znudzi.

W skrócie

Nasza sytuacja wyjściowa, o której dokładniej mogliście przeczytać we wspomnianym wcześniej wpisie, wyglądała następująco:

Wylądowaliśmy na Kos, raczej w ciemno, nie wiedząc za bardzo co nas czeka po dotarciu do „hotelu”. Po drodze z lotniska kierowca autokaru transferowego zgubił nasz bagaż, pokój nie był gotowy na nasz przyjazd, a my mieliśmy rozładowane telefony.

Ja poszłam z Frankiem na poszukiwanie jakiegoś sklepu z kąpielówkami, żeby chociaż on mógł się ochłodzić i wykąpać w basenie, bo niestety nasz dobytek przepadł razem z walizką. Bartek w tym czasie próbował skontaktować się z koordynatorką i odzyskać bagaż.

Na start nie było więc kolorowo. Nerwy puszczały, ale z racji posiadania czteroletniej latorośli trzeba było trzymać się w garści.

Zimna ocena sytuacji

Wczasy wykupiliśmy w biurze Sunweb. Kwestia przypadku (tu znowu odsyłam do poprzedniego wpisu). Tak samo jak i to, że wykupiliśmy ofertę, na którą normalnie nawet bym nie spojrzała przeglądając oferty biur podróży. Jak się okazało, słusznie.

Szczęściem w nieszczęściu było to, że wykupiliśmy dodatkowe ubezpieczenie. Co prawda ostatecznie z niego nie skorzystaliśmy, ale wynikało to tylko z naszej niewiedzy, bo mieliśmy okazję aby jednak zrobić z niego użytek. Ubezpieczenie kosztowało grosze i szczerze polecam nie rezygnować z tej opcji. Gdyby nasz bagaż nie znalazł się w ciągu kilku godzin, nie zostalibyśmy na lodzie dzięki ubezpieczeniu.

Plusem było też to, że wylądowaliśmy w mieście Kos, a nie w hotelu przy plaży pośrodku niczego. Wakacje polegające na leżeniu plackiem na plaży nie są dla nas. W miasteczku mieliśmy większe możliwości. I wszystko blisko.

Pecha ciąg dalszy

Na szczęście kiedy wróciłam z Frankiem do hotelu, czy co to tam było, w holu czekała koordynatorka z naszą torbą. Jak się okazało, stała sobie (torba, nie koordynatorka) na chodniku pod jednym z hoteli. Kierowca musiał ją wyjąć kiedy wyładowywał bagaż innych pasażerów i nie schował z powrotem.

basen Angela hotelMieliśmy też już klucz do „apartamentu”. Nie był zły. Salon z sypialnią, łazienką i balkonem. Tyle że panował tam straszny syf. Sprzątanie polegało na zmianie pościeli i przejechaniu wszystkiego ociekającym mopem, za którym ciągnęły się kołtuny z włosów. Po „sprzątaniu” było chyba brudniej niż przed. Meble były stare i obskurne. A do basenu sypano tyle chloru, że było go czuć z drugiej strony ulicy, Frankowi wybielił się kapelusz, a Bartek po pływaniu z otwartymi oczami przez pół dnia widział jak przez mgłę. Szczerze odradzamy Hotel 3-gwiazdkowy Angela. Nie wiem kto przyznaje te gwiazdki, ale podobno w Grecji takie standardy to standard.

Najgorzej miał Bartek. Z powodu złamanej nogi musiał kąpać się na siedząco. Na szczęście odkąd podróżujemy z Frankiem, zawsze mam przy sobie dezynfekujące chusteczki do sprzątania. Tak więc pierwsze co, to zabrałam się do sprzątania łazienki. Nie będę opisywać jak obrzydliwe było to zajęcie, a Bartkowi nawet świadomość tego, że brodzik od prysznica jest zdezynfekowany, nie pomogła w braniu kąpieli. Poza tym względnie czysto było tylko do kolejnego sprzątania przez sprzątaczkę.

Jak się później dowiedziałam, posiadając ubezpieczenie mogliśmy zgłosić reklamację do naszego biura i żądać przeniesienia do innego hotelu. Oczywiście tego nie zrobiliśmy, a ja po prostu przez tydzień udawałam, że pewnych rzeczy w pokoju nie widzę.

Wyspa Kos

Ale dość o tym, w końcu w hotelu się tylko śpi. Opowiedzmy o samym Kos.

Plaża na KosSzczerze powiem, że Grecja urzekła nas już podczas naszego pierwszego pobytu w tym kraju. Oczywiście Grecja kontynentalna jest tańsza niż wyspiarska. Na wyspach ceny są raczej zachodnioeuropejskie. Jednak samo Kos nie rozczarowało nas. My szukamy miejsc oryginalnych i autentycznych, takich w których można jeszcze poczuć trochę prawdziwej Grecji. I na Kos takie miejsca jeszcze są.

Praktyczne informacje

Watermill of Zia KosOd razu powiem, że bez środka transportu w postaci auta lub skutera na Kos ani rusz. My zdecydowaliśmy się na wypożyczenie samochodu z automatyczną skrzynią biegów, tak aby Bartek mógł prowadzić mimo gipsowego trzewiczka na lewej stopie. Polecam wypożyczalnię sieciową Sixt. Jest o wiele tańsza niż inne wypożyczalnie na wyspie. Nawet koordynatorka była zdziwiona, że tak tanio udało nam się wynająć samochód. Sixt posiada na Kos dwie filie. Jedną na lotnisku, drugą na nasze szczęście w mieście Kos. Nam przypadł zupełnie nowy Mini Countryman. Był bardzo praktyczny na bocznych, szutrowych drogach. Samochód mogliśmy zdać na lotnisku. Uniknęliśmy kolejnej podróży autokarem i możliwości zgubienia bagażu.

Z informacji praktycznych przypomnę jeszcze, że wybierając się do Grecji z dzieckiem warto zabrać swoje leki, sprawdzone w przypadku przeziębienia i lekkich dolegliwości. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, kiedy pediatra, przy zwykłym kaszlu spowodowanym przeziębieniem, przepisał dla Franka lek rozszerzający oskrzela, który w Europie jest dawno wycofany z użytku z powodu powikłań i powodowania uszkodzeń serca. Lek jest sprowadzany do Polski przez bodybuilderów chcących zwiększyć wydolność sercową. Sic!

Co do Kos

Miasto KosNie będę tak jak w przypadku wyprawy do Grecji opisywać kolejno każdego dnia naszych wakacji. Nie będę też wymieniać zabytków ani ruin, które można zwiedzić. Takich obiektów na Kos jest mnóstwo, a informacje o nich znajdziecie bez trudu w internecie i w przewodnikach. Skupię się na pokierowaniu was w te miejsca, które według nas naprawdę warto zwiedzić na Kos. Te, które są unikatowe i jeszcze nie skomercjalizowane przez turystę. No i te, które mogą być atrakcyjne dla dziecka. Odradzę też sporo miejsc, które w przewodnikach i serwisach internetowych są polecane, a według nas nie są warte straty czasu. 

Miasto KosGdzie warto pojechać

Samo miasto Kos jest bardzo ciekawe i z pewnością warto tam sobie urządzić jednodniową wycieczkę. Sporo unikatowych ruin, zabytków i ciekawa starówka. Malowniczy port. Atmosfera typowa dla turystycznych, portowych miasteczek.  Niestety Zamek Neratzia był podczas naszego pobytu niedostępny dla zwiedzających. jakaś jego część uległa zawaleniu i obiekt został zamknięty na stałe. Jednak plac przed zamkiem, na którym rośnie antyczny Platan Hipokratesa i znajduje się meczet Gazi Hassan Pasza, jest bardzo malowniczy i z pewnością warto tu przyjść. Od razu wyjaśniam, że pod obecnym platanem wcale nie odpoczywał, ani nie nauczał Hipokrates, tak jak mówi legenda, ale jest to podobno potomek tego właściwego drzewa. Meczet, tak jak i zamek, również uległ zniszczeniu w wyniku wstrząsów sejsmicznych. Zawaliła się jedna z kopuł, a reszta jest ratowana wszelkimi możliwymi sposobami.  Po zwiedzaniu można sobie pozwolić na relaks na plaży. Miejska plaża jest godna polecenia, a obiad można zjeść w jednej z wielu restauracji serwujących specjalności różnych krajów. Zdecydowanie polecamy.

 

Naturalne termy KosPo tej stronie wyspy warto jeszcze udać się do naturalnych źródeł termalnych Therma Beach. My wybraliśmy się tam w ostatni dzień wakacji. Bartek wcale nie miał na to ochoty, ale go namówiłam i potem nie mogłam go wyciągnąć z powrotem. Termy są darmowe. Trzeba jednak siedzieć na kamieniach i warto zabrać coś, co osłoni nas od słońca. W ciągu dnia jest sporo ludzi, ale kąpiel wieczorem lub wcześnie rano musi być prawdziwą rozkoszą. Gorące źródło miesza się z chłodniejszą wodą morską, wystarczy więc przepłynąć kilka metrów, aby po ukropie schłodzić się wśród fal. Nieopodal również znajduje się restauracja i bar. Polecam się tam zatrzymać i poza widokiem na morze rozkoszować się smakiem tradycyjnego greckiego deseru, jakim jest jogurt z orzechami włoskimi i greckim miodem.

Medycyna starożytna

Nieco dalej w zachodnim kierunku warto zwiedzić Asklepiejon. Jest to kolebka współczesnej medycyny. Ruiny term są bardzo okazałe i trzeba się przygotować na całkiem długą wycieczkę. Obiekty są rozmieszczone na tarasach, więc czeka was wędrówka po schodach. Trochę rozczarowujące jest to, że okazałe kolumny  świątyń są tak na prawdę replikami, a tylko fragmenty są oryginalne. Niemniej, miejsce warte odwiedzenia. Chyba, że dla kogoś antyczne ruiny, to nic więcej, jak tylko kamień na kamieniu. Rozumiem, że takie osoby się zdarzają i nie neguję 😀 Jeśli już zwiedzacie Asklepiejon, warto też wybrać się do Muzeum Hipokratesa, które znajduje się w odległości zaledwie 1 kilometra od term. Muzeum jest poświęcone Hipokratesowi, jego pracy, ale pokazuje również starożytne metody leczenia, które wielu mogą przyprawić o dreszcz na plecach.

Dla dzieci jednak muzeum to może być nudne. Nam nie udało się dokładnie go zwiedzić, bo cały czas obawialiśmy się, że Franek, który biegał w tą i z powrotem pomiędzy rzeźbami, w końcu potrąci i zrzuci którąś z nich.

Opuszczone miasto KosNa całej wyspie znajduje się sporo ruin i opuszczonych wiosek. My odwiedziliśmy Chaichoutes. Wioska wybita najprawdopodobniej epidemią i nigdy nie zamieszkana ponownie. Bardzo ciekawe miejsce. Można pooglądać ruiny domostw. W niektórych budynkach wyraźnie widać gdzie znajdował się komin i palenisko. Zwiedzanie ruin jest bezpłatne i oczywiście na własne ryzyko.

Na terenie wioski znajduje się mini muzeum i restauracja, w której wybór co prawda nie jest duży, ale dania są przygotowywane na świeżo i są naprawdę przepyszne. Nieliczni turyści wracają tutaj tylko po to, aby zjeść obiad. Szczerze polecam.

Zwiedzanie ruin może się po jakimś czasie znudzić, jednak my obejrzeliśmy jeszcze ruiny starożytnej bazyliki na plaży Agios Stefanos. Miejsce warte polecenia i zawsze po drodze.

Kawałek raju na Kos

Lagoudi ZiaZ miasteczek polecamy Lagoudi Zia. Bardzo turystyczne ale z klimatem. Wielobarwne i bardzo piękne. Kiedy będziecie stromą trasą wjeżdżali do miasta, po prawej stronie zobaczycie duży parking i tam też będą was kierowały drogowskazy. Można tam zostawić samochód i podejść ostatnie 100 metrów na nogach. Jednak ci bardziej leniwi  mogą też spróbować  pojechać dalej i zostawić samochód gdzieś w miasteczku. Kiedy już przespacerujecie się po głównym placu, zwiedzicie sklepiki i kramy z pięknymi wyrobami i kolorowymi pamiątkami (przypominam, żeby nie kupować gąbek ani innych morskich stworzeń przerobionych na pamiątki), warto zapuścić się dalej w górę. Na drugie śniadanie i orzeźwiającą mrożoną herbatę musicie wstąpić do kolorowego The Watermill of Zia. Tak klimatycznego miejsca nigdzie indziej nie znajdziecie. Kolorowe tablice widać już z daleka. Wystarczy zejść po schodkach, usiąść w cieniu i rozkoszować się widokiem, popijając orzeźwiające napoje.

Lagouda ZiaZ dzieckiem warto odwiedzić park natury Zia. Jest to mini zoo, więc dla dzieciaków atrakcja niewątpliwa. Ścieżka co prawda prowadzi cały czas pod górę, więc mój mąż o kulach w pewnym momencie postanowił pozostać na jednej z ławek. My z Frankiem jednak wspięliśmy się na sam szczyt, aby poleżeć w hamaku i zrobić zdjęcie pięknej panoramy. Kolejne magiczne miejsce. Ale pamiętajcie, żeby zabrać ze sobą zapas picia.

Kiedy przyjdzie pora obiadu, w miasteczku Zia można spróbować tradycyjnego dania regionalnego, czyli gulaszu z koziny z ryżem. Całkiem niezłe, chociaż dało się wyczuć aromat… capa. My tego rarytasu spróbowaliśmy w tawernie DikeoS i nie pożałowaliśmy. Bardzo miła obsługa, smaczne jedzenie i świetny klimat.

Plaka ForestKolejnym parkiem natury wartym odwiedzenia jest Plaka Forest. Jest to miejsce gdzie swój dom mają bezdomne koty i spacerujące pośród nich pawie. Dla wielu świetne obiekty do fotografowania. Park to spora atrakcja, nie tylko dla dziecka. Jest to coś innego i oryginalnego. Do tego można się przespacerować po lesie i skorzystać z nieco przyjemniejszej aury. 

Plażing na Kos

Plaża na KosA jeśli chodzi o plaże to radzimy szukać jak najmniejszych i jak najbardziej ukrytych. My przeżyliśmy niezłą przygodę próbując się dostać do Kavo Paradiso Beach. Inni turyści zawracali. My nie poddaliśmy się, chociaż trasa wydawała się niemożliwa do przejechania. Jednak za krytycznym zakrętem, który wyglądał jakby droga kończyła się przepaścią, zobaczyliśmy sporej wielkości parking, na którym stały nawet zwykłe osobówki. Skoro oni dojechali, to każdy dojedzie. Rajska plaża z drobnym piaskiem, falami i stosunkowo ciepłą wodą. Dno opada łagodnie, a na plaży nie spotkacie tłumów. Kawałek raju na ziemi. Warto. Naprawdę warto!!!

 

Gdzie nie warto pojechać

KosTo co odradzamy, to miasteczko Kefalos, a zwłaszcza wiatrak i restauracja Mylotopi. Polecane przez turystów w wielu serwisach. Dla nas droga komercja. Bez klimatu i żadnej atmosfery. Czuliśmy się tam raczej niemile widziani. Obiad zjedliśmy w Kefalos w jednej z tawern. Może po prostu źle trafiliśmy, ale…. No cóż, szczerze odradzamy to miasto.

Unikajcie również dużych plaż. Chcieliśmy mieć porównanie, więc jednego dnia wybraliśmy się na plażę Paradise/Lagada Beach w pobliżu restauracji Paradise Beach Bubble Beach Restaurant. Przez niektórych oceniana jako najlepsza plaża na Kos. Mocno odradzamy. Nie ma w niej nic atrakcyjnego.

Restauracja Kompologaki położona niedaleko ruin starożytnej bazyliki, o której wspomniałam wcześniej, zachęca wyglądem, ale jeśli macie inny wybór, to z niego skorzystajcie. Jedzenie co prawda nie jest złe, ale świeżość niektórych potraw można zakwestionować. Na pewno nie zamawiajcie wyszukanych dań ani owoców morza.

Co jeszcze na Kos?

Oczywiście w ciągu naszego pobytu nie zwiedziliśmy wszystkiego. Wydaje nam się jednak, że zwiedzanie takich samych ruin, czy miast jest na dłuższą metę nużące. Dlatego nasz pobyt był raczej urozmaicony i staraliśmy się zobaczyć różne rzeczy. Niemniej jednak na wyspie jest na pewno dużo więcej miejsc wartych zobaczenia.

A jakie miejsca na Kos Wy polecacie? Piszcie w komentarzach!  Może jeszcze kiedyś tam wrócimy.

Anna
Wstań, idź i zrób, a będzie zrobione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *