Jaki był nasz Volkswagen T3, Jaki jest i jaki będzie w przyszłości.

W tym krótkim poście, chciał bym Ci przedstawić naszego Paździocha. Dowiesz się też z niego jaką ścieżką będziemy podążać podczas remontu naszego Volkswagena T3,  i dlaczego akurat tak do tego tematu podeszliśmy.

Troszeczkę suchych danych.

  • Volkswagen T3 (chyba) Caravelle
  • Rok produkcji 1990
  • Silnik 1,9D 1Y
  • Skrzynia 5 biegów 3H
  • 6 miejsc (zarejestrowany na 9)

Dlaczego akurat taki?

Zawsze chciałem jeździć jakimś kultowym klasykiem, a takim samochodem niewątpliwie jest VW T3. Jest to fura prosta w obsłudze, względnie niezawodna (jak na takiego starego kloca) i dobrze wygląda. W planie mamy żeby wnętrze zrobić po swojemu, tak żeby był to najbardziej uniwersalny i funkcjonalny wehikuł podróżniczo-przygodowy, przy czym mamy do tego baaaardzo subiektywne podejście :). Z zewnątrz chcieli byśmy zachować raczej standardową busową linię. Dlatego w sumie nie braliśmy pod uwagę kamperów, choć teraz już trochę zmiękłem pod tym względem i wszystkie wersje VW T3 zaczęły mi się podobać, to wtedy nie wyobrażałem sobie siebie w wersji z wysokim dachem. Co do silnika to jeszcze nie wiem, albo pancerny 1.9D zostanie wyremontowany, albo wrypiemy jakiegoś mocniejszego benzyniaka, może jakieś 2,0 8V z golfa GTI, V6 z Audi albo 2,5 litrowy boxer z subaru? Mamy jeszcze sporo czasu żeby się nad tym zastanowić.

Jak wyglądał Paździoch gdy go kupiliśmy?

Nasz VW T3 w przeszłości służył w holenderskiej armii. Wojo i czas (i chyba dwóch poprzednich właścicieli już w Polsce) odcisnęło na nim swoje surowe piętno. Kiedy go kupiłem był nieco poprzerabiany i mocno wybrakowany.

Ostatni właściciel zrobił „remont” blachy i „pomalował” samochód gubiąc, lub zjadając przy tym, całą masę drobnych elementów wykończenia. Nasz VW T3 mienił się w kilku odcieniach brązu. Drzwi były znacząco ciemniejsze od reszty, a dach był zmatowiony, podejrzewam, że ktoś zaczął go przygotowywać do jakichś poprawek. W mniej widocznych miejscach, takich jak komora silnika, sufit czy podłoga, był wojskowo zielony.

Szyby w przednich drzwiach nie dość że zdrowo pobrudzone podczas malowania, jeszcze latały jak głupie na boki podczas jazdy, a to z powodu sparciałych uszczelek. Uszczelki drzwi wypadały, zamki dało się otworzyć widelcem, a w drzwiach przesuwnych założona była klamka od kibla.

Dalej było tylko „lepiej” 😉

Co do podwozia, to jak już to wstępnie nakreśliłem w tym poście, opisującym początek naszej przygody, było ono po prostu rude. Pisząc o tym że było rude mam na myśli że naprawdę było rude 🙂 Całość pokryta była rdzą, było w nim też kilka dziur przegnitych na wylot. Do wymiany były też amortyzatory i cała reszta części eksploatacyjnych zawieszenia, słowem, poprzedni właściciel dbał o niezbędne minimum by nasz kanciak się poruszał.

Wnętrze obrane niemal z oryginalnej tapicerki, nie licząc boczków na drzwiach przednich. Podsufitki nie było w ogóle, a w miejsce boczków z tyłu przykręcona była wkrętami biała płyta pilśniowa. Wolna przestrzeń pod nią wypełniona była po części wełną mineralną i pianką poliuretanową. Przednie fotele i kanapa pochodziły z angielskiej Mazdy 6. Te przednie przykręcone były wkrętami. oryginalne prowadnice foteli wyrwane chyba granatem. Tylna kanapa przykręcona była do prowizorycznej konstrukcji z płyty OSB, pasów z tyłu nie było wcale.

Z podłogi śmiała się z nas prehistoryczna nagrzewnica z kombajnu lub innego wynalazku. Węże ogrodowe doprowadzające i odprowadzające do niej płyn ciekły, ponieważ otwory w podłodze, przez które były one doprowadzone znów zrobione były granatem i przewody przetarły się od ostrych krawędzi.

Silnik palił od strzała i choć nie wyglądał jakoś szczególnie pięknie to jest to zdecydowanie pancerna jednostka, a swap tak prosty że ciężko go spieprzyć. Miał natomiast kilka dość znacznych wycieków oleju, tak zresztą jak skrzynia, więc z poziomu podnośnika trochę to wszystko „straszyło”.

Co postanowiliśmy zrobić w pierwszej kolejności?

W związku z tym, że czasu było mało, i coraz mniej i jeszcze mniej niż coraz mniej, a kolejne plany nie wypalały, musieliśmy wyprzedzić rzeczywistość o krok i powiedzieć tym wszystkim planom stanowcze AAAAAAAA!

Zdecydowaliśmy ostatecznie że ogarniamy na stówę wszystko co związane z bezpieczeństwem, uszczelniamy wycieki i ogarniamy mechanikę na tyle, na ile pozwolą fundusze (a fundusze nie były jakieś przesadnie małe). Reszta kasy miała pójść we wnętrze. Postanowiliśmy że zbudujemy łóżko, przytwierdzimy jakoś do budy fotele i kanapę i założymy pasy bezpieczeństwa z tyłu, ogarniemy jakieś zasłonki, podsufitkę i klimatyzację.

Mechanika

Całą mechanikę, tak jak wspominałem po części tutaj, ogarnął nasz zaprzyjaźniony mechanik Michał. Naprawił całe zawieszenie za wyjątkiem maglownicy. Wszystkie wycieki, oprócz cieknących flansz skrzyni biegów, ponieważ te są kurewsko drogie, a i tak w planach na przyszłość była wymiana skrzyni na pięciobiegową.

Dalej naprawił wybierak, bo na początku trzeba było się z biegami szarpać i włazić pod auto żeby wyrzucić wsteczny bieg. Zrobił też „serwis” hamulców i naprawił całą masę dupereli, których już nawet nie pamiętam.

Sporo się też chłopak namęczył z założeniem mocniejszego alternatora. Ten, który był miał chyba 65A, a my potrzebowaliśmy kombajnu do uciągnięcia klimy 800W na przetwornicy 1500W. Ostatecznie Paździoch dostał alternator 120A z golfa 3. Założony na mistrzowskim, aczkolwiek zawodnym, patencie Michała. Zawodny, niezawodny, z małą pomocą spawarki dojechał i wrócił (też z pomocą spawarki) z Grecji. Potem po małych modyfikacjach (z pomocą spawarki po raz trzeci) dotaszczył nas jeszcze do Holandii. Mucha nie siada 😉

Podłoga

Bardzo zależało nam żeby ogarnąć jakoś podłogę. Nie łatwo było znaleźć blacharza, który chciał by się tego podjąć we w miarę krótkim czasie. Pieniądze, choć nie bez znaczenia, odgrywały w tym przypadku drugorzędną rolę. Ostatecznie znajomy znajomego znajomego zgodził się przyjąć naszego Volkswagena T3 na swój zapyziały kanał.

Ale fuszera! Sam jestem sobie winien. Nie rozmawiałem z chłopem osobiście, nawet go na oczy nie widziałem. Chciałem żeby podłoga była zrobiona na cacy, tak żeby była z głowy przynajmniej do czasu generalnego remontu blachy, który jest zaplanowany na „kiedyś w przyszłości”. Fachowiec ów miał ją przejrzeć, wyczyścić i naprawić wszystko, co naprawy wymaga. Umówiliśmy się, jeśli jeszcze dobrze pamiętam, na ok 4 tygodnie.

Byłem pozytywnie zaskoczony, kiedy zadzwonił po półtora tygodnia i powiedział, że samochód jest gotowy i Michał może go odebrać. Jeszcze bardziej wyszły mi gały, kiedy usłyszałem że chce za to 1000 zł!!! Pan koleżka zaspawał te dziury, które udało mu się znaleźć, a resztę zapryskał konserwacją, tak żeby nie było rude tylko czarne. Efekt marny, a po roku ruda powraca 🙁

Wnętrze.

Przede wszystkim chcieliśmy je trochę wyciszyć. Tylko trochę, ponieważ w przyszłości planujemy remont blachy, i wtedy wszystko trzeba będzie rwać. Przykleiliśmy więc alubutyl i matę bitumiczną tylko na boki i komorę silnika. Na podłogę poszła mata bez kleju pod sklejkę. kosztowało mnie to całe 400zł i nawet sporo pomogło, wydaje mi się więc że było warto.

Plan na łóżko w naszym VW T3 miałem już naszkicowany w głowie długo przed tym, zanim kupiliśmy Paździocha. O ile nie kupili byśmy busa z oryginalnym spaniem, chcieliśmy wymodzić jakieś łóżko ponad komorą silnika na tyle wysoko, by pod nim dało się zorganizować jakiś bagażnik. Nie było w planach żadnych bagażników dachowych, a jakoś nam się nie chce przerzucać tobołów za każdym razem kiedy zatrzymujemy się gdzieś na nocleg. Ponieważ w naszym T3 nie było oryginalnej kanapy, mieliśmy pole do popisu.

Pierwszy plan zakładał przesunięcie kanapy (która jest jakieś 40 cm węższa od oryginalnej) maksymalnie do prawej strony. Z lewej miała pojawić się wąska szafka, niestety z braku czasu musieliśmy wszystkie przebudowy tymczasowo ograniczyć do minimum.

Z tyłu za kanapą zbudowałem prostą ramę z drewnianych listew, przedłużyłem ją po obu bokach, w miejscu boczków trzeciego rzędu, do przodu. Na to poszły dwie płyty ze sklejki. Pierwsza przymocowana jest na stałe do ramy, Druga leży na pierwszej i po złożeniu kanapy można ją zsunąć i już mamy gdzie spać 🙂 Kiedyś opiszę to trochę dokładniej, no i pomysł wydaje mi się też wart dopracowania.

Sporo tu tej kanapy 😉

Kanapa jak już wspomniałem została na środku. Zabudowaliśmy boki sklejką i obiliśmy dywanikiem samochodowym, żeby to jakoś wyglądało. Pod kanapą mamy dość solidną stalową ramę, wymodzoną jeszcze przez poprzedniego właściciela, trochę ją wzmocniliśmy, zrobiliśmy ścianki ze sklejki i też obiliśmy dywanikiem. Powstał w ten sposób turbo-poręczny schowek na śpiwory, apteczkę i podobne pierdoły. Dostać się do niego można podnosząc siedzisko.

Z lewej strony, za fotelem kierowcy wstawiliśmy koziołek, który można łatwo wpiąć i wypiąć. Wydawał mi się świetnym pomysłem, ale teraz korzystamy z niego tak rzadko, a w zasadzie w ogóle z niego nie korzystamy, że pewnie w końcu damy sobie z nim całkiem spokój.

Pomiędzy koziołkiem i kanapą wymodziliśmy drewniany stolik. Cud techniki to to nie jest, ale dawał radę puki co i lepiej żeby był byle jaki, niż jakby miało go nie być 😉

Po prawej stronie, za fotelem pasażera stanęła z gracją skrzynia, w której podróżuje klimatyzacja. Mieliśmy kilka patentów na klimatyzację, ostatecznie z braku czasu stanęło na najłatwiejszej naszym zdaniem opcji, czyli przenośny klimatyzator z rurą „wywaloną” przez okno + przetwornica. Muszę przyznać, że cudów nie ma, ale ustrojstwo jakoś działa. Temat zasłużył na osobny artykuł, więc jeśli chciał byś się dowiedzieć czegoś więcej o zakładaniu klimatyzacji w VW T3 to zapraszam tutaj.

Tak zakończyliśmy pierwszy etap!

Nie pamiętam już dokładnie wszystkiego co zrobiliśmy na początku, a i czytanie o tych wszystkich duperelach zanudziło by Cię pewnie na śmierć. Mimo tymczasowości wielu rozwiązań i setek kompromisów, doprowadzenie naszego Paździocha do stanu jakiejkolwiek użyteczności kosztowało wszystkich masę czasu, a nas majątek (a gdzie tam do końca).

Co poprawiliśmy/dokończyliśmy/zepsuliśmy do tej pory?

Sporo i niewiele za razem. Piszę ten post w sierpniu 2018, czyli półtora roku po zakupie auta i rok po pierwszej wyprawie, o której więcej możesz przeczytać tutaj.

Z zewnątrz

Tutaj nadal dominują rozwiązania tymczasowe. Ze względu na zaplanowany na przyszłość remont blachy i lakierowanie, szkoda mi teraz czasu i pieniędzy na babranie się z blachą. Z drugiej strony nasz pierdzący rydwan wyglądał źle i musiałem go delikatnie podratować (z różnym efektem).

Kupiliśmy oryginalne felgi, wcześniej stał na jakichś zamiennikach zasłoniętych średniopięknymi kołpakami. Zostały pomalowane proszkowo na kremowy kolor z założeniem, że tak już zostanie. Siedzą na nich też oryginalne, chromowane kapsle z logo VW. Nadały co prawda te felgi klasycznego wyglądu, ale nie pasowały do niczego. Postanowiłem więc okleić dach. Wyszło mi to mniej więcej tak, jak poprzedniemu właścicielowi malowanie, ale pierwsze koty za płoty ;).

Okleiłem też zderzaki. Były pogniecione i zardzewiałe, teraz są pogniecione i oklejone folią, która udaje pognieciony chrom. Efekt taki jak przy dachu, czyli marny. Nie mniej jednak nakład finansowy i czasowy był niewielki, a Paździoch z odległości dziesięciu metrów wygląda duuużo lepiej. Warto więc było!

Wymieniłem uszczelki szyb w przednich drzwiach. Kupiłem też jakieś gumy „przeciwgwizdowe” po założeniu których powinno być w środku trochę mniej wietrzenie ;). Różnica jest niesamowita. W naszym Volkswagenie T3 zrobiło się sporo ciszej, wcześniej powyżej 80km/h gwizdał wiatr. Nie jestem pewien czy to zasługa tylko tych uszczelek przeciwgwizdowych czy wymiany wszystkich uszczelek, ale zdecydowanie polecam!

Mechanika.

Na pierwszy ogień poszła skrzynia biegów. Prędkość przelotowa na poziomie 80km/h była męcząca, a trąbiące na nas tiry podnosiły ciśnienie. W miejsce oryginalnej czterobiegowej ALD wstawiliśmy legendarną piątkę 3H. Po tym zabiegu w busie jest duuuużo ciszej i co najważniejsze spokojnie i bez stresu możemy cisnąć stówką.

Potem zabrałem się za łapę alternatora. Stara, wystrugana przez Michała, dawała w prawdzie radę, a już zwłaszcza po zabiegach wzmacniających, ale przez to że koła pasowe nie były w linii targały pasek, poza tym trzeba go było co trochę naciągać, a przy tym rozwiązaniu zabieg ten do najprostszych nie należał, zwłaszcza w terenie. Wstawiłem w miejsce starej łapy łapę z silnika tdi, przy okazji zmieniłem koła pasowe i pasek z klinowego na wielorowkowy 6PK. Śmiga jak złoto.

To w sumie wszystko do tej pory, bo wóz chodzi jak żyleta.

Wnętrze.

W środku bus też się powoli zmienia. Jesteśmy na finiszu z nowymi firankami i pokrowcami materacy.

Podciągnąłem instalacje 230V żeby na kempingu nie trzeba już było wywalać kabla przez okno. Nie kombinowałem tutaj za bardzo. Z tyłu, pod klapką na której siedzi tablica rejestracyjna, wrypałem gniazdo CEE, właściwie to wtyczkę na kablu, bo nie chciałem ciąć blachy. Puściłem w peszlu trzyżyłowy kabel 2,5 kwadrat, po drodze siedzi różnicówka i bezpiecznik, a na końcu podwójne gniazdko natynkowe, sprytnie ukryte w skrzyni pod kanapą. Dodatkowo pociągnąłem kabel między przetwornicą, a klimatyzacją, więc nie wala się teraz pod nogami.

Mamy też nowy stolik. Stary, skonstruowany na szybko przed wyjazdem do Grecji, zrobiony był z płyty OSB obitej skajem. Wisiał na zwykłych zawiasach i trzeba było go podpierać drewnianą nogą. Teraz mamy przystojny, drewniany stolik 600x400mm więc nieco większy niż poprzedni. Siedzi na składanych podpórkach, więc nie klapnie już potrącony przez kogoś, a i drewniana noga nie wala się po kontach.

Poprawiliśmy też boczki, póki co tylko z tyłu, bo te były dość obskurne. Zrobione są tak jak było z płyty pilśniowej, ale okleiliśmy je teraz skajem. Zamiast przykręcać je wkrętami, w tych miejscach, w których były oryginalne otwory montażowe zainstalowałem fabryczne spinki, w innych, zamiast się babrać przykleiliśmy rzepa. Trzyma się jak trza i było super łatwe do ogarnięcia.

Podsumowując.

Zamiast krótkiego wprowadzenia w temat wyszedł mi z tego całkiem długaśny artykuł, a i tak kończę go trochę na siłę.

Nasz VW T3 wciąż ewoluuje, tak jak i pomysły na niego i wyjazdy. Sporo się będzie jeszcze zmieniał zanim uda nam się uzbierać kasę na remont blacharski z prawdziwego zdarzenia. Do tego czasu będziemy się nim bawić, testować różne rozwiązania, jedne własnego pomysłu inne podpatrzone w interneciu. Będziemy go psuć, naprawiać i przerabiać dopóki nie będzie taki, jaki chcemy żeby był.

Jeśli jesteś zainteresowany lub zainteresowana postępami prac, zapraszam Cię gorąco do naszego działu Warsztat, w którym znajdziesz więcej artykułów opisujące remont naszego VW T3. Zachęcam Cię również gorąco do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza.

16 thoughts on “Remont Volkswagena T3 – Prolog

  1. Witam. Naprawdę wielki szacun za odwagę i wytrwałość. Wybór konkretnego auta … no cóż ja też mam już 2-gą T3 do kupna której szykowałem się od kilku lat i nie mówię tu o wybitnych poszukiwaniach ale o tym na co uczulałeś w swoim artykule. Ze wszystkimi uwagami zgadzam się w 100%. O swojej 1-szej T3 nawet nie wspominam, tragedia ale sprzedana z bólem. Druga moja T3 jest od sąsiada rolnika zakupiona przez niego z francuskiej armii, wykonana troszeczkę solidniej ale silnik i skrzynia najprostsze tj 1.6d i skrzynia 4. Czytając Twój artykuł coraz bardziej nabierałem cierpliwości w oczekiwaniu na sąsiadową rolniczą furkę, która o dziwo z każdym podejściem nabierała na wartości ze względu na stan. Czekałem 5 lat ale było warto bo stan nie pogorszył się a i cena z powodów zdrowotnych spadła drastycznie. Na wakacje jeździłem w podobne do Waszych regiony i naprawdę dlatego ze łzami w oczach wspominam choćby Trasę Transfogarską gdzie jak mówiłem napotkanym po drodze „znajomym” że mam 75KM w Ducato i jadę na samą górę … wprawdzie blokowałem wjazd, ale nie przegrzałem ani silnika ani hamulców – wrażenia niezapomniane i przepiękne wspomnienia. Gratuluję zapału i pomysłu a ja po wzmocnieniu silnika i skrzyni i wykonaniu kilku usprawnień w swojej T3 wybieram się po raz kolejny w trasę. Pozdrawiam.

  2. Hej,
    Gratulację dobrej roboty ! Wygląda mega 🙂
    Jestem w trakcie remontu swojego VW T3 i mam zagwostkę skąd wziąć uszczelki do szyb bocznych pasujące do auta – nigdzie nie mogę dostać. Mógłbyś podpowiedzieć gdzie kupiłeś swoje?
    Pozdrawiam,
    Konrad

    1. Serwus Konrad,

      Swoje kupowałem w Holandii, poniżej wklejam link do strony sklepu.

      https://bus-ok.nl/T3-Cab-door-seal_1

      W sumie wychodzi zawrotna sumka, ale różnica, jeśli chodzi o hałas była gigantyczna.
      Popatrz jeszcze w polsce na garbusowy.pl, albo classictransporterparts.pl. W Holandii, poza bus-ok, są jeszcze dwa dobrze wyposażone sklepy. boelm.nl i paruzzi.com

      Powodzenia w remoncie, pochwal się jak skończysz.

      Pozdrawiam
      Bartek.

  3. Szukam skrzyni pięciobiegowej 3H, ale jest ich tyle co kot napłakał. W tej chwili mam najwolniejszą czwórkę. A chcę się zabezpieczyć z większą prędkością przelotową w razie takiej wtopy jaką miałem w Słowacji, gdzie przypadkiem wjechałem na ekspresówkę i zblokowałem łącznie ok. 10 tirów które miały tam zakaz wyprzedzania. Pewnie domyślasz się jak sumiennie mnie obtrąbili, gdy zjechałem po 10km na stacje żeby ich puścić 😅 Ile na silniku 1.9D i obecnej skrzyni średnio lecisz szybszą trasą? Jakie są możliwości takiego zestawu?

    1. Ha! Też tak miałem 😀 na począdku myśleliśmy, że trąbią bo może nam coś odpada.
      Z silnikiem 1y i skrzynią 3H bez problemu będziesz mógł podróżować z prędkościami 100-110 km/h. Jest naprawde ciszej w busie. Nie mam obrotomierza, ale myślę, że przy 120 mam niższe obroty niż z 4 biegową ALD przy 80km/h.

    1. Witaj Tomek,
      Dzięki za cynk o niedziałającym linku, właśnie to naprawiłem.
      Dobrze, że znalazłeś wpis o klimie, mam nadzieję, że znajdziesz w nim wszystko czego szukasz. W przeciwnym razie pytaj śmiało, postaram się odpowiedzieć.
      Pozdrawiam!

  4. Jeżdżę dwa lata młodszym T4, być może kiedyś coś się zrobi w kierunku T3. W sumie chciałem zapytać jak się spisywał Wasz Fral jaki macie zamontowany. Chciałem to sprawdzić na stronie, którą podałeś ale wyskakuje błąd. Pozdrawiam.

  5. Naprawdę nieźle! Ja aktualnie mecze się z silnikiem 1.6d i skrzynią 4 biegową. Zmuszony jestem omijać wszystkie ekspresówki i turlać się bokami, bo siedzące tiry na dupie bywają stresujące. Też chce wrzucić do siebie 1.9D 1y. Nie potrzebuję demona mocy, a prostego i bezawaryjnego silnika. Szacun za włożoną prace. Moje dokonania możecie zobaczyć na nowo powstałym kanale:
    https://www.youtube.com/channel/UClbKCOa_b946RDNogrVqMAg
    Do usłyszenia!

    1. Witaj Piotrek,

      Dzięki za komentarz. Już prawie zapomniałem jak to było gnać maksymalnie osiemdziesiątką, ale nawet teraz często omijamy autostrady. Lubimy powłuczyć się trochę mniejszymi drogami, nie jest na nich tak nudno jak na autostradach i można często znaleźć przypadkowo baaardzo ciekawe miejsca 🙂
      Jeśli chcesz podnieść prędkości przelotowe, warto pomyśleć też o wymianie skrzyni na szybką czwórkę lub piątkę.

      Pozdrawiam.

  6. Dzień dobry!
    Przeczytałem tekst z wielką uwagą i jeszcze większą zazdrością. Podziwiam odwagę. Z babskiej ciekawości – poza zakupem samego auta w wieku stosownym – o jakich pieniądzach należy pomyśleć przy odremontowaniu takiego „Paździocha”? Oczywiście polskich pieniądzach. Pozdrawiam, Dariusz

    1. Witaj Dariusz!
      Dzięki za komentarz i poświęcenie czasu na przeczytanie artykułu.
      Co do pieniędzy, o jakich musisz myśleć, to dużo zależy od tego, w jakim stanie jest bus, który posłuży za bazę, ile jesteś w stanie zrobić własnymi rękoma i co rozumiesz przez odremontowanie.
      Niezawodny i bezpieczny wehikuł podróżniczy będzie na pewno sporo tańszy od odrestaurowanego 100% w oryginale błyszczącego klasyka.
      U nas baza (kupiona jako kot w worku) okazała się dość kiepskim wyborem, co pociągnęło za sobą dość duże koszty na start. Nie jestem w stanie przytoczyć tutaj dokładnych liczb, ale Paździocha kupiliśmy za 6000zł i do tej pory władowaliśmy w niego przynajmniej cztery – pięć razy tyle. Oczywiście sporo z tej forsy poszło na różne dziwne przeróbki, które są sprawą indywidualną. Myślę, że najdroższa będzie blacha, na której remont Paździoch musi jeszcze trochę poczekać i jeśli kupowałbym T3 jeszcze raz, to na blacharkę zwróciłbym największą uwagę.
      Pozdrawiam 🙂

      1. Podziękowania za przeczytanie są niepotrzebne, bo to była moja przyjemność. Z podanych wyliczeń sam remont wychodzi w granicach 30 tysięcy. Psiakrewka, będę musiał jeszcze trochę pomarzyć. Udanych wypraw życzę!

  7. Tak się nie realizuje zadania z T3. Obowiązuje technologiczna kolejność czyli : demontaż, selekcja części i podzespołów, regeneracja części i podzespołów, remont silnika i zespołu napędowego, remont zawieszenia, remont blacharki, konserwacja podwozia, wygłuszanie nadwozia, roboty lakiernicze, wyposażenie wnętrza, układ kierowniczy i hamulcowy a potem dopiero można wybierać się w podróż. Podziwiam wasz entuzjazm ale przede wszystkim bezpieczeństwo wasze i pasażerów. Szacun !

    1. Witam i dziękuję za pierwszy komentarz,
      Ma Pan całkowitą rację. Ten remont w naszym wypadku, ze względów finansowo-logistycznych wyglądał i w dalszym ciągu wygląda bardziej jak ratowanie i podtrzymanie przy życiu niż jako renowacja klasyka czy coś podobnego.
      Artykuł opowiada o tym jak całą przygodę zaczęliśmy i zapewniam że wtedy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby samochód mógł bezpiecznie poruszać się po drogach i żeby wrócić z Grecji w jednym kawałku.
      Od tamtej pory dalej powoli toczymy nasz projekt do przodu i sukcesywnie eliminujemy wszystkie słabe punkty Paździocha. Nasz T3 kiedyś na pewno doczeka się gruntownej renowacji, ale zapewne nie prędko się to stanie i do tej pory będę robił wszystko by było co ratować 🙂
      Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *