Z góry muszę zaznaczyć, że wielu z was ten artykuł może się nie spodobać. Nie myślcie sobie, że dlatego, że będę tutaj bronić plastiku. Nie, tego nie zrobię. Jednak wiele spraw, które tutaj opiszę mogą być dla większości z nas bardzo niewygodne. Mogą się też kłócić z tym, co dociera do nas ze strony mediów. Jak się jednak nad tym dobrze zastanowić, okazuje się, że sprawa plastiku wcale nie jest taka oczywista.
Plastik. Zmora XXI wieku. Słomki, szczoteczki do zębów, podpaski, pieluchy, woreczki, jednorazowe opakowania. Zło.
Tak problem przedstawiają media. Tak widzi go większość z nas. Kiedy słyszymy słowo plastik, od razu mamy przed oczami żółwia, który połyka dryfującą w wodzie torebkę foliową.
Sama myślałam, że największa część plastiku pływającego w oceanach nie pochodzi (wbrew temu co kreują media) z krajów wysoko rozwiniętych gdzie stosuje się recykling, a gospodarka odpadami nie jest obcym pojęciem, tylko z krajów trzeciego świata, gdzie śmieci lądują w rzekach. Tylko w pewnym stopniu jest to prawdą. Najwięcej plastiku do oceanów do niedawna trafiało z Chin oraz innych krajów azjatyckich. Dlaczego? Te kraje są wysypiskiem Europy i Ameryki. Tam są zwożone śmieci, które rzekomo mają tam zostać przetworzone. Kraje te jednak nie radzą sobie z ilością odpadów. Chiny zaprzestały co prawda przyjmowania śmieci, ale nie rozwiązuje to problemu.
Ponadto ogromna część plastiku w morzach i oceanach pochodzi z turystyki. Morze Śródziemne jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz, a plastik w nim się znajdujący pochodzi w największej części z Hiszpanii i Francji, czyli krajów wysoko rozwiniętych. I to nie jest tak, że te kraje wyrzucają swoje odpadki do morza. Te śmieci generują turyści. Czyli my.
Tak więc filmiki propagandowe w tym wypadku są adekwatne, ale tak na prawdę nie mają nic wspólnego z edukowaniem społeczeństwa, a efekty tych kampanii niekoniecznie są pozytywne. Musimy zrozumieć, że dla nas sprawa jest bardziej skomplikowana. Bo…
Czy możemy być z siebie dumni odmawiając słomki w barze na tropikalnej wyspie, na którą polecieliśmy samolotem? Czy możemy cieszyć się tym, że plastikową torebkę wrzuciliśmy do pojemnika na plastik, dzięki czemu nie trafi ona do żołądka morskiego stworzenia? Czy usprawiedliwiamy się tym, że segregujemy śmieci, więc nie przyczyniamy się do efektu ocieplenia klimatu? Czy nie jesteśmy hipokrytami, którzy trąbią o bambusowych szczoteczkach i papierowych słomkach, podczas gdy regularnie latamy na wczasy samolotem, telefon zmieniamy raz w roku, bo już nam „przysługuje”, a dziecko ma wszystkie najnowsze zabawki znanej firmy? Do tego co sezon robimy zakupy w tanim dyskoncie odzieżowym, gdzie możemy obkupić się za grosze, a jadamy w barach z jedzeniem na wynos. Ale słomki odmawiamy. Człowiek.
Nie, nie moi drodzy. Chodzi o zmianę myślenia i podejścia w każdej dziedzinie życia. Chodzi o zmianę filozofii na „mniej”, „rzadziej”, „oszczędniej”. Bardziej świadomie. „Bez hipokryzji”, a nie tylko „bez plastiku”.
Bez plastiku 🙂
Pod presją społeczną odnośnie ograniczania plastiku trudno się nie ugiąć. Niestety wymaga to od nas włożenia minimum wysiłku. Bo samo się nic nie zrobi. Niedawno obejrzałam na FB bardzo inspirujący materiał P. Zalewskiej pod tytułem „Przez tydzień żyłam bez plastiku. Przestałam myć zęby pastą”. Byłam pod tak ogromnym wrażeniem materiału, że od razu zaczęłam szukać w Internecie siatek na warzywa i owoce 😀 Pomyślałam sobie, że bez sensu byłoby kupować takie z poliestru, poszukałam więc bawełnianych (koniecznie z eko bawełny). Znalazłam. Są dostępne i wcale niedrogo. Od razu zamówiłam przez internet bambusowe szczoteczki do zębów i szampon w kostce. Jednak nie byłabym sobą, gdybym przyjęła wszystko na wiarę, nie drążąc tematu. Bo z pewnymi stwierdzeniami przytoczonymi przez panią Zalewską nie do końca się zgadzałam. Postanowiłam jednak, że warto wziąć z niej przykład i może niekoniecznie spróbować żyć bez plastiku, ale ograniczyć ilość produkowanych odpadów z 2 worków plastiku na 2 tygodnie, do 1 worka.
Do tego wszystkiego doszedł jeszcze jeden wątek. Mieszkam w Holandii, a niedawno, jakieś 10 kilometrów od mojego domu powstała podobno najnowocześniejsza w Europie linia do przetwarzania PET. Mój mąż z racji wykonywanego zawodu miał okazję zwiedzić to przedsiębiorstwo i poznać tajniki recyklingu tworzyw sztucznych. Kiedy wrócił do domu z pracy, podzieliłam się z nim moim szatańskim planem. On przyklasnął mu, ale oczywiście musieliśmy przedyskutować jak to zrobić.
Wgryzanie się w plastik
W trakcie dyskusji wyszło na jaw kilka faktów, które kompletnie nie pasowały mi do kreowanego przez media przesłania. Zaczęłam grzebać w sieci, co zaowocowało bólem głowy i małą paniką. Jak się bowiem okazało nie taki ten plastik czarnobiały jak się nam wydawało. Mało tego, szkło, papier i inne materiały również nie. Oczywiście w teorii wszystko wydaje się prostsze. W realnym życiu bywa jednak różnie. Powód? W realnym życiu występuje czynnik, który ma bardzo negatywny wpływ na całą sprawę – człowiek.
Ale od początku. Oto czego dowiedziałam się od męża na temat przetwarzania PET: Materiał ten jest w 100% przetwarzalny, nie zmienia swoich właściwości, z przetworzonego PET (rPET) robi się już nawet pojemniki na żywność (oczywiście z tego PET o najwyższej jakości), a jego cykl w idealnych warunkach może być całkowicie zamknięty! Ponadto przetworzenie plastiku jest o wiele mniej energochłonne niż przetworzenie papieru czy szkła! Musimy również pamiętać o tym, że papieru nie da się przetwarzać w nieskończoność. Nowe włókna dobrej jakości można przetworzyć maksymalnie 7 razy, następnie trzeba je połączyć z nowymi.
Ta najnowocześniejsza linia, o której wspomniałam jest w stanie rozdzielić czysty PET, kolorowy PET na poszczególne kolory w bardzo dużej części, a z reszty, czyli z tego PET-a o najgorszej jakości tworzy się wiaderka i pojemniki na rośliny doniczkowe, które zgodnie z wprowadzanym właśnie programem mają w jak największym stopniu trafiać z powrotem do tej właśnie przetwórni, dzięki czemu ich cykl będzie zamknięty. Nic się nie marnuje. Pięknie, prawda?
I zaczęły pojawiać się pytania. Czy jednorazowe opakowanie szklane, albo nawet papierowe, biorąc pod uwagę wyższe koszty energetyczne przy przetwarzaniu, a w wypadku szkła również przy transporcie, są lepsze od tych plastikowych? Zakładając oczywiście, że wszystkie trafią do recyklingu. Tu musielibyśmy jednak wykluczyć możliwość ingerencji człowieka w przerwanie tego cyklu, czyli po prostu to, że dane opakowanie wyląduje w rowie, albo w lesie. Albo na plaży.
Poza tym do naszych worków na plastik nie można wrzucać twardego plastiku czyli zabawek, mebli ogrodowych, przedmiotów życia codziennego. Rozumiem przez to, że nie podlegają one recyklingowi. Czy więc używanie wielorazowych pojemników z twardego plastiku, które ostatecznie i tak zostaną wyrzucone, jest lepsze od jednorazowych opakowań, które zostaną przetworzone z powrotem w opakowania? Cała ta plastikowa filozofia stanęła na głowie. Musiałam się bardziej w to wgryźć i poznać prawdę.
Negatywne skutki kampanii propagandowych
Głównym i największym błędem kampanii negujących plastik jest to, że pokazują plastik jako „winnego” całego problemu. Oczywiście autorzy tych kampanii mieli dobre zamiary. Pokazali jednak skutek, czyli dryfującą w morzu torebkę plastikową, zakładając, że oczywiste jest to, że to przez człowieka ona tam trafiła. Tymczasem społeczeństwo odczytało przekaz prosto: plastik jest zły. W efekcie tego zaczęto ograniczać użycie plastiku przez producentów i zastępować go innymi materiałami, które wydają się być ekologiczne. Padło oczywiście na papier i szkło. Niestety jak zwykle nie zrobiono nic, aby wyedukować i uświadomić społeczeństwo.
Producenci doskonale zdają sobie sprawę, że ich zabiegi niekoniecznie są dobre dla środowiska, ale muszą wyjść naprzeciw oczekiwaniom klienta, który sięgnie po opakowanie zrobione w jak największym stopniu z biodegradowalnych surowców. Zaczęło więc chodzić o pieniądze i interesy, a nie o rzeczywistą korzyść dla środowiska. Bio i Eko stały się produktem, na który popyt jest dzisiaj ogromny. Niestety. Często skutki są opłakane.
Na to, czy dany produkt jest w większym czy mniejszym stopniu szkodliwy dla środowiska ma wpływ bardzo wiele czynników. Koszty energetyczne produkcji, transportu, utrzymania, mycia i przetwarzania, ale także skala, na jaką dane dobro jest produkowane, mają decydujący wpływ na to, w jakim stopniu jest ono obciążające dla środowiska. Tak naprawdę wszystkie opakowania, bez względu na to z czego są zrobione, oddziałują negatywnie na środowisko. Zwłaszcza jeśli są produkowane na skalę masową. Tak więc problem nie do końca tkwi w rodzaju opakowania, ale w tym, że człowiek produkuje zbyt dużo śmieci.
To człowiek najpierw wyprodukował, potem kupił, a potem bezpośrednio lub pośrednio wrzucił plastikową torebkę do oceanu. Można by tu zrzucać winę na kogoś innego. W końcu to z Chin jeszcze do niedawna pochodziło najwięcej „morskich” śmieci. Ktoś inny powie, że Chiny borykały się z naszymi śmieciami, które tam wysyłaliśmy. Prawda jest jednak taka, że te śmieci wracały tam po prostu na zasadzie „kaucji”. Kupujemy ogromne ilości „śmieci” z Chin w postaci tanich produktów. Potem chcieliśmy je oddawać z powrotem do „producenta”. Łatwe pozbycie się problemu.
Chiny jednak od 2 lat nie przyjmują śmieci z innych krajów. Sami musimy sobie teraz poradzić z naszymi odpadkami. Tak, z naszymi, bo to my kupujemy badziew bez opamiętania. To człowiek jest winny całemu problemowi. Jego nieskrępowany konsumpcjonizm oraz nieumiejętność racjonalnego gospodarowania otrzymanymi dobrami.
Musimy pamiętać o tym, że plastik jest surowcem. Wartościowym surowcem, tanim, lekkim, trwałym i łatwym w obróbce. Nie powinno się go marnować i wyrzucać. Należy odpowiedzialnie nim gospodarować. Pokazać, że ma wartość i nie powinien być wyrzucany jak śmieć.
Szkło 🙁
Po pierwsze proces produkcji plastiku pochłania minimalne ilości energii w porównaniu z produkcją szkła, a nawet papieru. Ponadto, tak jak już wspomniałam, plastik teoretycznie może być przetwarzany w nieskończoność, a koszty tego przetwarzania są stosunkowo niskie. W przypadku szkła koszty przetwarzania są ogromne, tak jak i koszty transportu. Również w przypadku szklanych opakowań wielorazowych dochodzą koszty energetyczne mycia.
Może pamiętacie aferę, kiedy Martyna Wojciechowska podpisała się pod stwierdzeniem, że butelki plastikowe w przypadku wody mineralnej (tutaj tyczyło się to wody pewnej znanej polskiej firmy) sa lepsze dla środowiska niż butelki szklane. Oczywiście zaskutkowało to lawiną krytycznych komentarzy oskarżających panią Wojciechowską o „sprzedanie się” firmie produkującej tę konkretną wodę, no bo przecież każdy wie, że plastik jest zły. Możecie mnie znienawidzić, ale pani Martyna miała rację…
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki obciążające środowisko, nawet nieprzetwarzalny woreczek z tworzywa, w którym można zakupić niektóre napoje, jest mniej szkodliwy dla środowiska niż szklana butelka wielorazowego użytku stosowana na skalę krajową. Jeśli jednak zmienimy skalę na lokalną, dzięki czemu niwelujemy koszt energetyczny transportu, wówczas szklane opakowania wielorazowego użytku nabierają sensu. Kolejny przykład na to, że wszystko jest dobre, dopóki jest stosowane na małą, lokalną skalę.
Rozwiązaniem jest po prostu picie kranówki.
Papier 🙁
Co do papieru, to kartonowa torba, ozdobiona nadrukiem i do tego z bawełnianymi sznureczkami niesie za sobą gorsze skutki dla środowiska niż jednorazowa torba plastikowa, w którą były pakowane ubrania w sklepie odzieżowym! (Nie wymyśliłam sobie tego. Tak twierdzą osoby, które poświęcają życie na działania związane z ochroną środowiska, popierając wszystko badaniami i liczbami.)
Do tego niemal wszystkie opakowania papierowe, które maja kontakt z żywnością, muszą mieć mikroskopijnie cienką warstwę tworzywa, która nie jest odzyskiwana. Z takich opakowań odzyskuje się tylko papier i to nie zawsze wysokiej jakości. Na przykład z tetrapack-ów odzyskuje się właśnie głównie papier i aluminium! (O ile w ogóle zostają przetworzone.) Reszta trafia do spalenia.
Tak więc producenci, którzy zamiast plastikowych opakowań wprowadzają opakowania „w 50% wykonane z biodegradowalnego” papieru, robią niedźwiedzią przysługę dla środowiska. Jeśli takie opakowania będą w ogóle recyklowane, co ma miejsce tylko w niektórych krajach, to te pozostałe 50% tworzywa na pewno trafi do spalenia, zamiast 100%, które mogłyby zostać odzyskane i przetworzone. Z tego wynika, że żywność, jeśli już musi być zapakowana, najlepiej aby była zapakowana w „czysty” plastik. (Oczywiście inaczej sprawa wygląda w przypadku suchych produktów spożywczych takich jak mąka, kasze czy cukier.)
Ale nie bez znaczenia jest rodzaj tworzywa.
Plastik plastikowy nierówny
Wiem, wiem, powtarzam po innych 🙂 Ale jest to kwestia kluczowa. Aby stać się konsumentem odpowiedzialnym powinniśmy poznać rodzaje plastiku i umieć je rozpoznawać. Na oko nie da się tego zrobić. Na szczęście na opakowaniach muszą znajdować się oznaczenia, które nam to ułatwią. Chodzi o cyfry 1,2,3,4,5,6 i 7 w trójkątach ze strzałek.
Nie będę się w to zapuszczać, bo jest masę stron gdzie możecie sobie znaleźć informacje na ten temat. Nadmienię tylko, że PET jest oznaczony cyfrą 1. Niestety jak się dowiedziałam, nie jest najlepszym materiałem do produkcji opakowań na żywność. Mogą się z niego uwalniać substancje przypominające żeńskie hormony, które mogą mieć wpływ na zdrowie człowieka.
Najbezpieczniejsze są materiały oznaczone cyfrą 2, 4 i 5.
3 czyli PVC i 6 czyli polistyren (PS) są toksyczne, niestety wciąż dozwolone w produkcji opakowań, a 7 to grupa „innych tworzyw”.
Naprawdę warto sprawdzać oznaczenie na opakowaniu już w sklepie. Ja kiedyś kupiłam śmietanę w kubeczku oznaczonym cyfrą 6 – PS, podczas gdy śmietana innej marki była zapakowana w 5! Również wielorazowe pojemniki na żywność powinny mieć takie oznaczenie. Na moich to jest 5 czyli PP. Więc na szczęście powinny podlegać recyklingowi.
PLA to pomyłka
Od dawna mamy do czynienia z produktami „plastikowymi” z napisem „biodegradowalny”. Wow, super pięknie, rewolucja! Nic podobnego.
PLA to tworzywo tylko w praktyce biodegradowalne. Aby się rozłożyć, PLA musi mieć odpowiednie warunki, identyczne z tymi w kompostowniach. Jednak dla konsumenta to ciągle jest plastik. Takie opakowanie trafia więc do worków z plastikiem. W przetwórni natomiast jest ogromnym problemem, ponieważ rozpuszcza się w niższej temperaturze niż tworzywo i zapycha linie do recyklingu. Jeśli już jednak takie opakowanie trafi do kompostowni (tak samo w przypadku zadrukowanego papieru), to powoduje obniżenie jakości kompostu, przez co ten nie nadaje się do sprzedaży. Dlatego jeśli zostaje wykryty w kompostowni, zanieczyszczona mieszanka kompostowa zostaje wielką łychą usunięta i przekazana do spalenia.
Przetwórnia przetwórni nierówna!
A no właśnie tutaj zaczynają się schody. Teoretycznie wszystkie opakowania ze znaczkiem trójkąta ze strzałek i oznaczone cyfrą, a nawet tworzywa „twarde” (na przykład ABS) używane do produkcji zabawek czy sprzętu domowego, mogą zostać przetworzone. W rzeczywistości tylko część tworzywa jest przetwarzana. Dzieje się tak z różnych przyczyn.
Po pierwsze poziom zaawansowania technologii. Tak nowoczesnych przetwórni jak ta niedaleko mnie, jest w Europie bardzo niewiele. Separatory i urządzenia przeprowadzające selekcję nie są w stanie wyłapać wszystkich produktów z danego tworzywa.
Poza tym nie wszystkie są dla potencjalnych kupców tak samo wartościowe. Jak wyczytałam, w Polsce wszystko jest zależne od tego, na co akurat jest popyt. I to się odzyskuje. Przykładem jest to, że w Polsce przetwarza się tylko przezroczysty PET. Ten kolorowy się „nie nadaje”. Dlatego opakowania, które są zrobione z PET-a nieprzezroczystego (opakowania z detergentów, ale również na żywność) są wykorzystywane jako paliwo alternatywne, czyli idą do spalenia. Mimo, że teoretycznie mogłyby zostać przetworzone.
O wiele bardziej ceniony jest HDPE – 2. Te opakowania są przetwarzane. PS – 6 w ogóle nie jest odzyskiwany. Jego odsetek wśród odpadów jest tak niewielki, że nie opłaca się nikomu kupować linii za kilkaset tysięcy euro do przetwarzania tego tworzywa. Do tego jest toksyczne. Dlatego powinniśmy go unikać!
W Polsce jest przetwarzanych około 1/3 plastikowych odpadów. Druga część, ta która pozostała po recyklingu, trafia do spalenia jako paliwo alternatywne na przykład w hutach, gdzie nawet popioły są wykorzystywane, a reszta zalega na wysypiskach. W Niemczech na przykład 60% plastikowych odpadów jest przetwarzanych. A mogłoby to być o wiele więcej!
Spór o szczoteczkę do zębów
Przyszły zamówione przeze mnie bambusowe szczoteczki do zębów. Mąż popatrzył na nie wątpliwie, po czym zapytał, czy nie ma szczoteczek wykonanych z regionalnych materiałów. Popatrzyłam na wdzięczny napis MADE IN CHINA i odpowiedziałam, że biorąc pod uwagę kraj produkcji, ta szczoteczka jest zrobiona z „regionalnych” materiałów 😉 Na co on stwierdził, że prawdopodobnie wyprodukowanie takiej szczoteczki i jej przetransportowanie z Chin pochłania tyle samo lub nawet więcej energii niż szczoteczki plastikowej w związku z czym ślad węglowy pozostały po niej może być taki sam jak po szczoteczce plastikowej. No więc zaczęłam szukać. Pytanie kluczowe:
Czy szczoteczki do zębów są recyklowane?
Odpowiedź: Teoretycznie mogłyby być, ale nie są. Są więc odpadem, który można albo spalić, albo składować na wysypisku śmieci. Poza tym koszt energetyczny wydobycia ropy naftowej i przetworzenie jej na tworzywo potrzebne do wyprodukowania takiej szczoteczki ma się nijak do kosztu pozyskania bambusa. Oczywiście nie można wykluczyć, że jakaś część tworzywa potrzebnego do wyprodukowania szczoteczki może pochodzić z recyklingu. Ona samu już jednak recyklowana nie jest.
Dlatego szczoteczki bambusowe są na chwilę obecną najlepszą alternatywą. (Do tego świetnie myję się nimi zęby ;)) Ale do czasu, bo….
… Czy wyobrażacie sobie, że nagle cały świat przerzuca się na szczoteczki bambusowe? A do tego może jeszcze i słomki? No cóż, teoretycznie trudno sobie wyobrazić, że bambusa mogłoby zabraknąć. Zajmuje on około 14 mln hektarów. Dla porównania powierzchnia Polski zajmuje trochę ponad 31 mln. Do tego rośnie w zastraszającym tempie i nie potrzebuje nawozów! Nic tylko robić szczoteczki 🙂
Ale jak wiemy, z bambusa już jest wytwarzanych mnóstwo przedmiotów. Do tego nie każda odmiana bambusa nadaje się do wszystkiego. Mało tego, sporo bambusa już pochodzi z upraw niecertyfikowanych. Jak wiadomo wszystko co jest dobre na małą skalę, zaczyna być problemem kiedy jest stosowane na skalę masową. I tak, czy nie doszłoby do sytuacji, w której bambus podzieliłby losy palmy, z której robi się olej palmowy? Nielegalne uprawy, wyzysk i ucisk lokalnej społeczności, degradacja środowiska. Do tego transport dóbr z innej części Świata drogą morską lub lotniczą wiąże się z wytworzeniem gazów cieplarnianych. Oczywiście można tak teoretyzować. Można się z tą teorią nie zgadzać. Ale fakt jest faktem, że coś może być dobre, dopóki nie jest stosowane na skalę masową.
Ponadto już mówi się o tym, że na przykład w Niemczech proces recyklingu ma być poprawiony i również szczoteczki będą przetwarzane! Czy szczoteczka do zębów pochodząca z recyklingu w obiegu zamkniętym, czyli że szczoteczki są przetwarzane w szczoteczki, nie byłaby czymś rewolucyjnym? Śmiem przypuszczać, że takie czasy nastaną. Ja jednak na razie pozostanę przy szczoteczce bambusowej 🙂
Gdzie jest plastik?
Najwięcej odpadów plastikowych generuje przemysł opakowaniowy. Stąd cała ta propaganda antyopakowaniowa. Na drugim miejscu jest przemysł budowlany. Na trzecim… „Inne”. Taki podział możemy przyjąć jeśli weźmiemy pod lupę kupę odpadów.
Jednak najwięcej plastiku nie generują opakowania tylko ich zawartość, czyli przedmioty użytkowe, które prędzej czy później i tak trafią do kosza. Najgorsze są gadżety, niepraktyczne upominki i bibeloty, które nie spełniają żadnej funkcji, a są jedynie śmieciem. Największa ich liczba jest sprowadzana oczywiście z Chin. (Ogromna część odpadów, to również odpady z fabryk, czyli produkty nie spełniające norm i nie nadające się do żytku).
Rozejrzyjmy się wokół. Przejdźmy po pokojach. Zajrzyjmy do szafy, do pokoju dziecka. Tak, tak. To wszystko to plastik. Czy nie jesteśmy hipokrytami, kiedy szczycimy się tym, że używamy szczoteczki bambusowej podczas gdy pokój naszego dziecka ugina się pod plastikiem, a nasza szafa kipi ciuchami niskiej jakości, które po sezonie nadają się na szmaty, albo których w ogóle nie nosimy?
Ubrania
Większość z nich jest z poliestru, lub zawiera domieszkę elastanu. Jednak ten materiał w dużej mierze może pochodzić z recyklingu. Tak samo też jest w budownictwie. Ponadto produkcja bawełny odznacza się ogromnym zużyciem wody i energii, a także ogromnymi negatywnymi skutkami dla środowiska. Jeśli więc wybieramy materiały naturalne takie jak bawełna, len, wełna, jedwab, moher czy kaszmir, musimy zwrócić uwagę, czy są one ekologiczne. Są drogie, ale również bardziej przyjazne dla ciała i często lepsze jakościowo. Odradzam angorę, ze względu na cierpienie królików przy pozyskiwaniu włosia. Jest ono wyrywane, a nie golone. Można też kupić wiskozę. Jest produkowana z włókien drewna i rozkłada się szybciej niż bawełna, ale jej produkcja wymaga używania żrących chemikaliów i jest dosyć energochłonna. Coraz bardziej popularny jest lyocell (tencel). Od wiskozy odróżnia go bardziej przyjazny środowisku sposób produkcji.
Coraz więcej producentów odzieży stawia na zrównoważony proces produkcji. Znajdziecie sporo aplikacji mobilnych, w których będziecie mogli sprawdzić, gdzie warto kupować odzież. Przykładem jest aplikacja Good On You. Najlepiej jest kupować droższą odzież dobrej jakości. Jej żywotność jest dłuższa. Takie ubrania, nawet jeśli ich już nie nosimy, raczej nie staną się śmieciem, a trafią do kolejnego właściciela jako ubrania z drugiej ręki. Tańszymi sklepami sieciowymi, które dbają o sposób produkcji swoich artykułów są na przykład C&A oraz H&M.
Zabawki
Jeśli chodzi o zabawki to sprawa jest ciężka, ale nie beznadziejna. Zabawki są produkowane z materiałów, które również teoretycznie można poddawać procesowi recyklingu. Jednak w praktyce wiadomo. Firmy recyklingowe zabraniają wrzucania ich do pojemników na plastik i te lądują w koszu. Tak jak i tekstylia zresztą. Ale kto jest w stanie odmówić dziecku wymarzonej zabawki?
Oczywiście nie popadajmy w paranoję. Spójrzmy po prostu krytycznie na pokój naszego dziecka. Czy nie jest tak, że ono samo nie wie co ma? Że pod stertami plastiku zalegają zabawki, o których istnieniu dawno zapomniało? Przejrzyjmy razem z dzieckiem zabawki, posortujmy, uratujmy to co się da. Wybierzmy razem to, czym dziecko się bawi. Skompletujmy zestawy. Resztę wystawmy w Internecie lub oddajmy komuś, kto się z tego ucieszy. Uczmy nasze dziecko odpowiedzialnego konsumpcjonizmu i szacunku do posiadanych przedmiotów.
Jeśli nasze dziecko bardzo chce coś mieć, sprawdźmy, czy nie da się tego kupić używanego. W Internecie znajdziemy masę zabawek w bardzo dobrym stanie, którymi ktoś już się nie bawi. Nie ma również nic złego w dawaniu używanych zabawek jako prezent. Nauczmy się również odmawiać dziecku, jeśli wiemy, że dana zabawka się nie sprawdzi, a ono samo nie będzie się nią bawić. Dzieci kupują oczami. Zwłaszcza jeśli coś jest reklamowane w telewizji. My z resztą też 🙂
Podsumowanie
Muszę przyznać, że nie łatwo jest czasami wybrać to co teoretycznie jest najmniejszym złem. Czasami trudno stwierdzić co będzie najlepszym wyborem. Wciąż brakuje nam wiedzy na te tematy. Jednak na pewno najlepszą tendencją jest ograniczenie naszego konsumpcjonizmu w każdym aspekcie.
Dlatego sformułowałam 20 wniosków i zasad, które będą swego rodzaju drogowskazem w świecie zdominowanym przez plastik i coraz uboższym w surowce naturalne. Zasady te mogą sporo zmienić w waszym życiu, uspokoić wasze sumienia, ale też pozwolą naprawić wasz budżet.
Jednak ten wpis jest już stanowczo zbyt długi, dlatego jeśli chcesz je poznać zapraszam do kolejnego artykułu:
Do autorki …Mówi pani o papierze i jego recyklingu. Papier jeśli nie zostanie poddany recyklingowi może być normalnie wyrzucony bez szkodliwości dla środowiska. Tak samo szkło…wystarczy to zmielić. Powstanie piasek. Niestety ale plastik jest problem ponieważ można go tylko utylizowac w odpowiedni sposób. Zabawki myślę, że można je bez problemu wrzucić do plastiku. To i tak idzie do zmielenia i na przerob np koszy na smieci. Przede wszystkim schodzi się z zabawek plastikowych na drewniane, wiklinowe, lalki szmaciane.
Dziękuję za komentarz. Owszem, papier może być wyrzucony bez szkody dla środowiska, ale pod warunkiem, że jest to czysty papier, a tak jak pisałam niestety większość opakowań papierowych (wszystkie dla żywności) zawiera śladową ilość plastiku nie do odzyskania. Poza tym papier można wyrzucić bez szkody dla środowiska, ale wytworzyć już nie. Ślad węglowy (negatywny skutek dla środowiska) produkcji papieru i szkła często przewyższa ślad węglowy plastiku. Problemem nie jest tylko utylizacja, ale produkcja i wykorzystywanie wszystkich surowców na skalę masową. Ponadto trend jest taki, żeby nie utylizować, bo opakowania jednorazowe są zawsze gorsze dla środowiska. Jednorazowe opakowanie szklane czy papierowe po zmieleniu czy spaleniu jest o wiele gorsze dla środowiska niż recyklowane opakowanie plastikowe. Brzmi absurdalnie, ale niestety to prawda. Chodzi o ślad węglowy w całym cyklu życia opakowania.
Chodzi o to, aby nie wyrzucać, a przerabiać, stworzyć obieg zamknięty. Wówczas plastik może być przetwarzany w nieskończoność wywołując stosunkowo (w porównaniu ze szkłem i papierem) najniższe szkodliwe skutki. Pod warunkiem, że nie trafi do środowiska. Czemu winny jest oczywiście człowiek. To człowiek śmieci, a nie plastik. Po wyeliminowaniu negatywnego wpływu człowieka plastik niestety wygrywa batalię w szkodliwości względem środowiska. Niestety, bo owszem, nie jest to surowiec idealny i niesie za sobą niebezpieczeństwa. Dlatego należy go ograniczać w swoim życiu. Zapraszam do przeczytania mojego postu http://2normalne1ulgowy.pl/20-wnioskow-i-zasad-jak-zyc-w-erze-plastiku/ gdzie piszę jak to zrobić. Pozdrawiam i życzę miłego dnia 🙂