Omiš
Kolejnym naszym przystankiem była miejscowość Omiš, gdzie zatrzymaliśmy się na dużym komercyjnym campingu Galeb. Jak to na wielkich campingach bywa (chociaż zdarzają się wyjątki, jak na przykład Omisalj na Krk), syf, bród i smród.
Sama miejscowość dosyć przyjemna. Typowe nadmorskie miasteczko z urokliwą starówką i konobami serwującymi smaczne jedzenie. Bardzo turystyczne oczywiście, ale i tak fajne.
Wyspa Brač z plażą Złoty Róg
Stąd wybraliśmy się w rejs statkiem wycieczkowym na wyspę Brač, a dokładnie do miasta Bol i na słynną plażę Złoty Róg. Co prawda jest to miejsce bardzo komercyjne, ale może dzięki temu, że znajduje się na wyspie, gdzie bądź co bądź dostęp jest utrudniony, zachowało swoisty klimat.
Statek wypływał o godzinie 9:00, a rejs trwał 2 godziny w jedną stronę. Na miejscu byliśmy więc o 11:00, a o 15:00 musieliśmy z powrotem wsiadać na statek. Mieliśmy 4 godziny, a ja oczywiście uparłam się, żeby przed udaniem się na Złoty Róg, pozwiedzać samo Bol. Najlepiej podobno wynająć rowery i w ten sposób odkrywać uroki miejscowości i wyspy. Czasu mieliśmy jednak naprawdę mało, wiec w grę wchodziła jedynie szybka przebieżka.
Pewnie niektórym wykupienie komercyjnego rejsu na statku wycieczkowym może wydawać się tandetną formą spędzania wakacji. Może i rzeczywiście trochę tak jest. Jednak jest to też świetna okazja do wychilloutowania. No i jest to też pewna odmiana. Poza tym jednym dniem całe trzy tygodnie przemieszczaliśmy się jedynie busem. A na statku mięliśmy i towarzystwo i mogliśmy się napić wina 🙂 Bo wino serwowali już od 10 rano. Dziwny zwyczaj, okay, ale na jeden kubeczek można sobie było pozwolić 😉
No i mieliśmy jedyną i niepowtarzalną okazję zobaczyć skrawek wyspiarskiej Chorwacji.
Miasteczko Bol
Przeszliśmy się więc po miasteczku. O dotarciu na piechotę do klasztoru Dominikanów w tak krótkim czasie nie było mowy, nie mówiąc o zwiedzaniu tego przybytku, więc ostatecznie i tak ruszyliśmy w kierunku słynnej plaży, gdzie czekali już na nas znajomi. Czasu nie zostało nam już niestety zbyt wiele, bo przecież trzeba było na czas wrócić na przystań, na co potrzebowaliśmy jakieś pół godziny. Dlatego chociaż Bol to naprawdę bardzo piękna miejscowość, żałowałam, że nie poszliśmy od razu na Złoty Róg. Fajnie byłoby tu przyjechać na trochę dłużej.
Szaleństwo na plaży Złoty Róg
Plaża, choć oczywiście kamienista i pełna ludzi, jest świetna. Jest na tyle ogromna, że każdy znajdzie tu miejsce dla siebie. Dno nie opada gwałtownie, a widoki są niesamowite. Nam jednak nie do końca widoki były w głowie. Zobaczyliśmy coś, o czym założę się, że każdy z was marzy, żeby chociaż raz w życiu tego spróbować.
Dmuchany tor przeszkód na wodzie Zlatnirat Sports Park. Raczej taki wypaśniejszy. Bartek szybko obczaił cennik i stwierdziliśmy, że na pół godziny możemy sobie pozwolić. Koszt półgodzinnej zabawy to około €15 od osoby. Godzina wychodzi niewiele drożej, bo zaledwie €2 więcej. My nie mieliśmy jednak za dużo czasu, a muszę przyznać, że ja opadłam z sił już po 20 minutach. Chłopaki mieli niedosyt, bo zabawa była przednia. Z resztą kliknijcie w link i przekonajcie się na własne oczy o czym mówię.
To był bardzo przyjemny dzień, zwłaszcza, że na statku już od 10 rano podawano wino 😉 W cenie był również ciepły posiłek i napoje. Cena rejsu to około €20. Nie pamiętam dokładnie 🙂 Jednak z tego co pamiętam, to jeśli zarezerwujecie sobie bilet dzień wcześniej, cena będzie nieco niższa.
Na koniec
Myślę, że na tym zakończę ten wpis. Może nie jest powalająco długi, ale nie będę rozgrzebywać kolejnego wątku. Przed nami jeszcze bośniacki Mostar, Dubrovnik i niesamowite Kupari. No i droga powrotna 🙂 W osobnym wpisie przeczytacie też o naszych przygodach i atrakcjach, których doświadczyliśmy i które zwiedziliśmy w drodze do i z Chorwacji. Wydaje mi się, że były ciekawsze nawet niż sama Chorwacja. Ale to oceńcie już sami.